Ostatni Kwestarz

Inność, Bydgoszcz 2004, s. 110-112

Trzewiczku bosy
sandały Twoje teraz klejnotami ozdobione
w warsztacie szewskim
o zapachu knypa
i skór starych
w Libuszy Królewskiej
choć Ty bez berła i korony
a jednak z koroną
w perłach jałmużny
u czoła
śmiali się z Ciebie kawalerowie wsiowi
wśród ścieżek róż bez kolców
jedną z tych róż
ukradłem w Asyżu
przebacz mi Panie
bom ja grzesznik
już po tamtej stronie rzeki
po tamtej stronie słonecznych planet
a Ty Bracie Alojzy Kosibo
maleńki z małych a taki wielki
uproś dla mnie
choć kroplę świętości
i naucz mnie modlitwy maluczkich
Kwestarzu staropolski
ostatni z nich
co zdążył
na jarmarkach w Bieczu
i odpustach w Kobylance
pokochać człowieka w biedzie
samotności
nietrwałej nadziei
a nawet w barbarzyństwie
i terrorze
Ty co zapalasz naftową lampkę
choć już płomień laserowy
u kołyski dziecka porzuconego przez matkę
daj mi jedno ziarno czystości
jak te łany na Podhalu
łany lnu
płótna białego
na polach
pastwiskach osamotnienia
zagubionych i bezradnych już nie rycerskich tkaczy
a dawniej był to cech
godnych knapów
Twój kościółek drewniany
obity gontami miłości
był Domem Boga Jedynego
który zapraszał Ciebie
na lekturę Biblii
i nigdy nie mówiłeś:
Jezu dzisiaj nie przyjdę
bo „boli mnie głowa”
Ty sam maluczki
Alojzeczek
– Jak już księdzem nie może być,
to przynajmniej niech zostanie porządnym zakonnikiem
– mówi o synu leciwy ojciec Jan Kosiba –
maluczki
a jednak jak sygnet królewski
u stóp Księżnej Wieliczki
w błogosławionych ogrodach klasztoru
uprawiałeś dróżki kwiatów
choć były w złocie
drogimi kamieniami nakrapiane
a przecież sypiałeś kiedyś
na klepisku z gliny ubitym
wieśniaku cudowny
nad wieśniakami
jak grusza w polu Twojego dziada
pełna obfitości
dobra
piękna
Ty po prostu kochałeś
i przestrzeń między człowiekiem
a człowiekiem
stała się temperaturą wysoką serca
i nic więcej
I to tylko jest
i będzie

Wielki Post, Warszawa, 18 lutego 2002

Zdzisław Tadeusz Łączkowski