13. Ocalić od spopielenia

Nowe tysiąclecie chrześcijaństwa jawi się w coraz bardziej z sekularyzowanym świecie jako „niewygodny znak” w walce o ludzkie sumienie. Kościół, którego zadaniem jest głosić Prawdę, musi mieć świadomość coraz większego kryzysu współczesnego myślenia. Liberalizacja wszelkich praw, odcinanie się państw europejskich od chrześcijańskich korzeni, globalizacja, relatywizm postaw moralnych i duchowych, powiększająca się z dnia na dzień ogromna przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi sprawia, że człowiek pozbawiony autorytetów i jasnych punktów odniesienia, świadomie zatraca własną tożsamość i sens jakiegokolwiek życia. Mówił o tym wyraźnie Jan Paweł II w adhortacji „Ecclesia in Europa”: Z tą utratą chrześcijańskiej pamięci wiąże się swego rodzaju lęk przed przyszłością. Obraz jutra jest często bezbarwny i niepewny. Bardziej się boimy przyszłości, niż jej pragniemy. Niepokojącą oznaką tego jest między innymi wewnętrzna pustka dręcząca wielu ludzi i utrata sensu życia. Jednym z wyrazów i owoców tej egzystencjalnej udręki jest zwłaszcza dramatyczny spadek liczby urodzeń, zmniejszenie liczby powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego, trudności w podejmowaniu definitywnych wyborów życiowych – jeśli nie wprost rezygnacja – również w małżeństwie” (nr 8).

W tym zawiłym gąszczu walki dobra ze złem, gdzie powstające nowe ideologie świata są sprzeczne z chrześcijańskim duchem moralności, człowiek staje wobec życiowych wyborów i realizacji swoich marzeń. W jakim więc duchu podąży w przyszłość? Czy oprze się fali wszelkiego zła, czy pozostanie jednak wierny Bogu i Bożym przykazaniom? Dziś niewątpliwie potrzebne jest spotkanie Ewangelii i kultury w partnerskiej otwartości na potrzeby i wyzwania współczesnego człowieka. Ale na tej drodze nie wystarczy tylko powierzchowna znajomość katechizmu, czy też w miarę regularne praktykowanie życia religijnego. Trzeba nade wszystko mieć tę świadomość, iż wiara bez jej nieustannego poznawania, pogłębiania i przemodlenia może w końcu nie wytrzymać silnych naporów antyhumanistycznych ideologii. Rację miał Albert Einstein, mówiąc iż „problemem naszego wieku nie jest bomba atomowa, lecz ludzkie serce”.

W dobie cyberprzestrzeni nie tylko Kościół jest przedmiotem krytyki, ale również wszelkiego rodzaju niechęć do jakiejkolwiek instytucji. Łatwo przy tym szukamy namiastek religijności poza Kościołem, w obcowaniu z naturą, w różnych ruchach parareligijnych, a nawet i sektach. Ale to – niestety – nie zapewni człowiekowi poczucia ani bezpieczeństwa ani wiecznego zbawienia. Nadszedł już chyba czas, aby zastanowić się poważnie nad naszą wiarą, nad naszym do niej stosunkiem i znaczeniem dla życia osobistego i społecznego. Wewnętrzne życie Kościoła zależy przecież od ludzkiej aktywności. Wszelka stagnacja, marazm i bierność nigdy nie dadzą człowiekowi tej pewności, iż prawdziwa wiara nie tylko pobudza umysł i serce do działania, ale nade wszystko uświęca całą ludzką wspólnotę. Nowoczesność nie może spopielić piękna tradycji, ale ją musi dopełniać. Połączona zaś w jedno i przepojona troską o Prawdę, na pewno ustrzeże i zachowa swoją tożsamość oraz odrębność, będąc równocześnie otwartą na każdą inną kulturę i wypływające z niej dobro dla świata i drugiego człowieka.

Eligiusz Dymowski OFM